poniedziałek, 5 marca 2018

Początki

Swoją przygodę z bioenergoterapią rozpoczęłam lata temu. Zaczęło się od pracy z umysłem, Metody Silvy, relaksacji i wizualizacji. Pracowałam tylko z sobą i na sobie. Aż do czasu, gdy trafiłam w środowisko profesjonalnych bioenergoterapeutów i usłyszałam "Ależ Ty masz energię w rękach, robisz coś z tym?". Zdziwiłam się bo nigdy o sobie tak nie myślałam. Po jakimś czasie temat wrócił, gdy znajoma organizowała szkolenie dla osób przystępujących do egzaminu czeladniczego w Cechu. Zdecydowałam się spróbować swoich sił i po roku intensywnej pracy zdałam egzamin. Wiele się przez ten czas nauczyłam, wiele doświadczyłam - zarówno małych sukcesów, jak i wielkich porażek. Rozwinęłam czucie i widzenie tego, co niedostrzegalne. Pamiętam mój zachwyt, gdy po raz pierwszy ujrzałam pranę, a później ludzką aurę.... W międzyczasie nauczyłam się masażu PeLoHa i biomasażu ojca Klimuszko a także podstaw refleksologii i masażu metamorficznego. W tym samym czasie pilnie studiowałam Theta Healing i zasady pracy na wyższych poziomach. Poznałam techniki Radykalnego Wybaczania i Hooponopono, a także bardziej zagłebiłam się w Hunę, która towarzyszyła mi od czasów liceum. Ostatnim przystankiem był kurs masażu klasycznego, który pogłębił moją wiedzę na temat ludzkiego ciała fizycznego i rozwinął technikę pracy z nim. Wisienką na torcie stało się świecowanie uszu. Byłam pewna, że jestem dobrze przygotowana do pracy na poziomie ciało - dusza... brakowało mi jedynie czegoś do pracy z umysłem. I wówczas pojawiła się Totalna Biologia/Recall Healing. Jak dla mnie to strzał w dziesiątkę. Łączy fizyczność i duchowość na poziomie umysłu i wspaniale uzupełnia wszystkie inne metody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz